03 września 2008, 22:10
Mam chęć przytulić się do drzewa. Jako takiego wielkiego, niemego... Które nie skomentuje, nie pochwali wprawdzie, ale też nie zgani. Natchnie spokojem w końcu. Milcząc. Dać sobie podrapać policzek. Jakbym przytulił się dawno temu do dziadka, który zawsze chodził niedogolony, ale wydawał mi się taki miękki w tej szorstkości. Miał cierpliwość. Potrafił wszystko tak prosto wytłumaczyć. Tak mi się kojarzy kora drzewa. Bezradnie rozłożone ręce. Mogę trwać tak do woli. Dopóki nie przemyślę. Nie zrozumiem świata...